Budujemy miasta wzorem Sim City

Opublikowany: 24-03-2025 16:57

Aktualizowany: 24-03-2025 17:35

Zaloguj się by ocenić materiał! +0

Jakiś czas temu zauważyłem, że jest konkretny rodzaj gier, który bazuje na bardzo przyjaznej synergii z pozostałymi graczami. Nawet jeśli występuje w nich jakaś negatywna interakcja, to scenariusz prowadzony jest tak, by wypychać go gdzieś poza standardowe ramy rozgrywki. Wydaje mi się, że najlepszymi tu przykładami będą takie tytuły, jak Moje Miasto czy Wielce Imponujące Budowle. Ich plus jest zresztą niepodważalny – mają też mocne kontynuacje (chociaż Moja Wyspa to kwestia, którą akurat na Ogranych mocno skrytykował Łukasz, do czego samemu się podłączam). I dlatego dziś pogadamy trochę o Sim City w wydaniu planszowym.

Budujemy miasta wzorem Sim City

Dwie wymienione wyżej gry to naturalnie tylko mała część całej bazy powiązanej z grami o budowaniu. Jest ich więcej. Łączy ich natomiast przyjazny schemat rozgrywki, który często prowadzi do sytuacji, w której układamy dane kafelki lub sami rysujemy je na otrzymanej kartce. W przeciwieństwie do takich pozycji jak Carcassonne, każdy skupia się na swojej mapie. W pewnym sensie, budujecie własne królestwo, w którym nikt nie może Wam przeszkodzić. Jasne, ktoś od czasu do czasu podbierze kafelek, na który polowaliście, ale nadal pozostawia to wiele luk, które będziecie w stanie wypełnić.


W Moim Mieście od Galakty (warto żebyście kupili, bo w ostatnim czasie cena poszła już mocno do góry i coś mi się wydaje, że dodruki będą tylko droższe…) otrzymacie planszę, scenariusze i mnóstwo naklejek, które będziecie dodawać do samej planszy. Oznacza to w praktyce, że gra jest jednorazowego użytku. Niewiele da się z tym zrobić – naprawdę, próbowałem – ale wcale nie umniejsza to rozgrywce. Musicie mieć tylko w głowie, że raz zrealizowany cel, będzie już nie do cofnięcia. Cóż, jak w życiu. Atutem gry jest ciągły rozwój planszy, na której będziecie operować. Autor, Reiner Knizia, był tu bardzo kreatywny, czego nie można powiedzieć o Moich Wyspach, a szczególnie o jego ostatnim scenariuszu. Nie chcę jednak ujmować pozycji – to czysta przyjemność.

W budowniczego wcielimy się też w Wielce Imponujących budowlach (Zé Mendes jako projektant i Lucky Duck jako wydawca w Polsce), które mają dodatek Mundo. Jest też śmiesznie tani, bowiem kosztuje ok. 50 złotych. Warto go dobrać, bo to świetne urozmaicenie rozgrywki, szczególnie, gdy w podstawkę graliście już wielokrotnie. Tu jednak zamiast rysować, będziecie dokładać kafelki. Grajcie przy tym na stabilnej powierzchni. Pewnego razu u mojego współgracza zaszło trzęsienie ziemi, które właściwie zrujnowało zabawę, aż do jej zakończenia.

Najlepsze gry z kategorii

W odpowiedzi na dwa tytuły wyżej, dodać do nich można Kolejowy Szlak – w wydaniach Płomiennego Szlaku i Głębokiego błękitu. To równie przyjazne pozycje i wymagają od nas… rysowania. Od razu przypominają się te wszystkie gierki pokroju Railroad Tycoon czy podobne z taką końcówką. Mamy tu dość dobre przeniesienie gier komputerowych, w których gramy strategicznie na planszy, zabudowując ją. Dlatego porównanie do Sim City jest tak celne.

Jednocześnie chciałbym tu jasno zaznaczyć, że nie do końca chodzi mi o gry w stylu klasycznej budowy, jak chociażby przy Zamkach Burgundii. Tu liczy się ten element wcielenia się w realnego budowniczego, jak chociażby przy Ubongo, gdzie musimy włączyć ten zmysł przestrzenny. Odpadają zatem Tiletum, Old London Bridge czy nawet Osadnicy w edycji Narodzin Imperium. Dziś polecam Wam po prostu możliwość wskoczenia do świata, którego w grach planszowych często brakuje.

I jako kluczową pozycję nr. 3 proponuję… Niezbadaną Planetę. Co prawda dalej mam ogromne pretensje do Portal Games za ich podejście do przedpremiery Superksiężyca, ale ta podstawowa gra jest po prostu świetna. Dobieracie kafelki, które potem układacie na swojej planszy. Czysta przyjemność. I tylko od Was zależy, jaki kierunek obierzecie. Dzięki temu tworzycie planetę usianą rozwiązaniami, które wpływać będą na wynik końcowy. Nikt jednak za bardzo nie przeszkodzi Wam realnie w osiągnięciu celu. Jasne, są tu meteoryty i pewne ograniczenia, a także wyzwania dla graczy sąsiadujących, ale szczerze mówiąc, prawie zawsze ten drugi aspekt jest ignorowany. Ostatecznie, wszyscy chcemy przecież zbudować najlepszy system mieszkalnictwa…

Czy budowa miasta w grach planszowych ma sens

Tak. I odpowiedź jest tu dość prosta. To przyjazne rozwiązanie, aczkolwiek dla niektórych pewnie okaże się za nudne. Tu nie ma dynamicznej rozgrywki, budowania talii czy otwartych batalii z konkurencją. Liczą się czynniki własnego podejścia do zabudowania danego terenu. Dzięki temu można się trochę odciąć i zrelaksować. Osobiście – i to moja prywatna opinia, nie całego serwisu – uważam te gry za jedne z bardziej luźnych, z którymi kiedykolwiek się spotkałem. Jednocześnie nie są to gry proste, które moglibyśmy wrzucić do jednego wora z podstawowymi dungeon crawlerami.

To bardzo rzadko stawiana wysoko kategoria gier i mówi się o niej niewiele. Dlatego też ceny są tu stosunkowo zrównoważone i pozwolą na zakup nawet wówczas, gdy nasze zasoby się mocno kurczą. I to kolejny mały plusik, który dokładamy do stosiku.


Forum (0)

Zaloguj się by brać udział w dyskusji!

Jedynego pierścienia tu nie ma. Ale jesteś na becie, więc na pewno znajdziesz inne cuda, których być nie powinno!